Wracać? Nie wracać?
Aktywizm dawał moc sprawczą, ale i wypruł mnie emocjonalnie.
Od kilku dni jednak trudno mi nie komentować tego, co znowu się dzieje w tym kato-PiS-dole. Ja sobie poradzę, córkę też ogarnę. Tylko ile z Was ma takie możliwości?
Po ubiegłorocznym alarmie dotyczącym systemowego rejestru ciąż (i implantów ‼️), kiedy wydawało się, że pomysł tem jest nierealny - w styczniu stał się faktem. Co z tego? To, że nawet dentysta może odhaczyć w systemie ciążę pacjentki nawet na wczesnym jej etapie, który obarczony jest ogromnym ryzykiem samoistnego poronienia. Co z tego? To, że jeśli stracisz taką ciążę z automatu trafiasz przed biurko prokuratora i tłumaczysz się z jej straty. Nie wspominając już o ciąży na dalszym etapie rozwoju. I tak, pewnie wiele postępowań jest umarzanych, ale czy serio w momencie straty ciąży ktokolwiek chciałby tłumaczyć się ze swojego stanu przed urzędnikiem? Z własnego doświadczenia wiem, że chcesz wtedy gadać najczęściej z nikim. Wystarczająco samosiębiczujemy w takiej sytuacji.
A o co chodzi z e-receptami?
Dostęp do antykoncepcji awaryjnej w naszym kraju jest marny. W miastach (już nie tylko tych małych), jak na przykład w Ełku - żaden. Ratunkiem w sytuacji, kiedy kluczowy jest czas są recepty online (służę kontaktem jeśli sama/sam nie możesz znaleźć) - wystawione przez lekarza, po konsultacji online. Ograniczenie tego dostępu de facto nałoży na nas kolejny już kaganiec.
Czy coś można zrobić? Jeszcze nie wiem, nie mam już chyba na to siły. Chyba tylko zapasy i kontakty w telefonie do osób pomocnych.
I nie - nie będę wdawać się w dyskusję, że jest to lek poronny - przeczytaj zanim wyprujesz z siebie takie bzdury - najlepiej z ulotką leku i podręcznikiem do biologii w ręce
0 Komentarze
Masz podobne spostrzeżenia? A może masz zupełnie inne wnioski na ten temat? Będzie mi miło, jeśli odniesiesz się do treści tego posta. Zachęcam do pozostawienia komentarza