Zakończona. Właściwie to zmęczyłam ją. O ile start był niezły i intrygujący, bo charakterystyki postaci, jakie w sobie chowamy sprawiły wrażenie bardzo trafnych, to w połowie książki miałam przesyt.
Odkrywcze do pewnego stopnia były „męczennica” i „potulna” i własne spostrzeżenie, w którym etapie swojego życia doświadczyłam dominacji niemal każdej z przedstawionych i trafnie opisanych „postaci”. Okazuje się jednak, że jeśli w porę nie ogarniemy się i nie zrównoważymy tych ról, będzie destrukcyjnie. Takie destrukcyjne, zdominowane przez męczennicę osoby obserwuję w swoim otoczeniu i przykre okazało się uświadomienie sobie, że od pewnego momentu nie ma już wyjścia, a męczennica męczennicą pozostanie.
Zapał w odkrywaniu kolejnych elementów siadł mi, kiedy autorka mocno weszła w sferę duchową, w synchroniczność itp. Wiem, że wiele z Was fascynują te zagadnienia i element magiczny / duchowy mocno pomaga - tak już mamy. Ja od pewnego czasu jednak obserwuję u siebie zupełnie inny trend. O ile kiedyś wszelkie duchowe potrzeby zgłębiania siebie i wszechświata mnie fascynowały, tak z wiekiem zeszły raczej w sferę zabawy, aż dotarły do momentu postrzegania ich jako infantylną tęsknotę za dzieciństwem i potrzebę magicznego tłumaczenia sobie przypadków, sytuacji na które nie mamy wpływu. Nie uważam tego za zło czy szkodliwość, absolutnie! Potrzebujemy tego! Sama lubię przewijać sobie swoje życie i przyglądać się przypadkom, które wywarły tak gigantyczny wpływ na dzisiejszy kształt mojego życia. Dzięki zgłębianiu „własnego ja” nie nauczyłbym się kilka lat temu wsłuchiwać we własne potrzeby.
I tak, polecam tę książkę - pozwala chwile zastanowić się nad naszymi motywacjami i ich źródłem, daje pewne wytyczne. Nie jest niezbędna, ale krzywdy nie robi :) więcej dobra niż szkód ;)
0 Komentarze
Masz podobne spostrzeżenia? A może masz zupełnie inne wnioski na ten temat? Będzie mi miło, jeśli odniesiesz się do treści tego posta. Zachęcam do pozostawienia komentarza