Temat wrócił. Niestety nasi nieudolni rządzący, chcąc swoją nieporadność i nieumiejętność opanowania sytuacji kryzysowej, rozdmuchali temat - bumerang. Podobnie jak w październiku, kiedy nie spodziewali się takiej skali protestów. Tym razem jednak zrobili to z premedytacją, licząc na to, że wzrost zachorowań będą mogli zrzucić na protestujące i gromadzące się kobiety. Tylko, że to już od dawna nie jesteśmy tylko my. To już od pewnego czasu są zwyczajnie ludzie myślący, ogarniający rzeczywistość, w której odbiera się nam nasze prawa krok po kroku. Ludzie, którzy nie dają na to zgody.
Nasze fundamentalne prawa do samostanowienia o sobie i swoim zdrowiu są nam odbierane, de facto bezprawnie. Nie ma przepisów - są mandaty, nie ma Trybunału są jego orzeczenia.
Lekarze, którzy nie udzielą pomocy, w razie takiej konieczności ze strachu przed ryzykiem. Na szali zysków i strat jest wiele. Sama bym nie ryzykowała na ich miejscu. Tylko, że ja jestem na tym drugim miejscu. Jako kobieta, matka, żona i kochanka własnego męża jestem odpowiedzialna. Dlatego tak bardzo wkurwia mnie, że zderzam się z paździerzową ścianą, kiedy potrzebuję pomocy. Dlatego manifestuję swój sprzeciw wobec straszenia ludzi konsekwencjami wynikającymi z fundamentalnego prawa wyboru. Począwszy od absurdalnych "klauzul sumienia" lekarzy odmawiających wypisania recepty na pigułkę "dzień po" (która faktycznie NIE JEST lekiem poronnym - ale tu kłaniają się podstawy z lekcji biologii) na groźbach więzieniem kończąc. Wszystko to za sprawą kościoła katolickiego, który zgromadził w swoich szeregach ludzi nieszczęśliwych, tłamszących wszystkich nas, którzy czerpiemy przyjemność z życia i myślenia o własnych potrzebach. Kościół, który wlazł z butami w nasze życia, nasze majtki i nasze głowy. Przy tym robiący niezły biznes idąc za rękę z takim samymi zgorzkniałymi, uzurpującymi sobie prawo do wytyczania nam granic naszych własnych sumień, rządzącymi.
Jakim prawem, pytam?! Dlaczego uważają, że jesteśmy na tyle nieporadne, że nie potrafimy same decydować o sobie? Na jakiej podstawie? Własnych doświadczeń czy może lęków przed własną niedoskonałością?
Dlaczego uważam, że winny jest kościół katolicki? Z powodu czytanych już w październiku wielu agresywnych komentarzy na tematy dotykające początku życia, odrębności ciał (matki i płodu/zarodka), sumienia i wielu temu podobnych. To są kwestie mega sporne i każdy POWINIEN rozpatrywać je w zgodzie ze sobą! Z drugiej strony gotuję się ze złości czytając komentarze sprowadzające aborcję do sposobu na łatwą antykoncepcję. Nie, ograniczeni ludzie! Zanim zaczniecie oceniać cokolwiek i czyjekolwiek decyzje, poukładajcie swoje własne graty. Żaden/żadna z Was nie jest wzorem dla nikogo - nie macie więc prawa oceniać czyichkolwiek decyzji jeśli takiego nie dostaniecie od tej konkretnej osoby.
Kościół tak nie działa. Kościół z góry ocenia nie rozważając żadnego przypadku indywidualnie. Wyłazi z tym swoim ocenianiem do życia publicznego - nie tu jest jego miejsce. Jeśli zechcę uzyskać ocenę od księdza, pójdę do konfesjonału. Kościół wlazł za daleko. Gloryfikuje małego nieudacznika życiowego, który gnije od środka ze swojej nienawiści do szczęśliwych ludzi. Dlatego wchodzi w nasze życie coraz śmielej. To, co dzieje się teraz - próby ograniczenia wolności wyboru kobietom i będących przy nich mężczyznom, to próba sił. Kościół, posługując się całym tym wyznaniowym szlamem, nastawia swoich wyznawców przeciwko "reszcie świata". Najpierw próbuje deptać kobiety, które umówmy się, w kościele katolickim nigdy nie miały jakkolwiek znaczącej pozycji. Kobieta ma być naczyniem na spływającą w nią łaskę pana i męża. Ma z radością i oddaniem przyjmować to, co mężczyzna ma jej do zaoferowania. Tak, poczytajcie ze zrozumieniem swoje święte księgi, posłuchajcie czasem kazania w kościele (na początek proponuję kazanie na ślubie). Usłyszycie tam zapewne, że kobieta ma być opoką męża, ostoją dzieci, ma dbać o ognisko domowe i być jak szczep winny...., BLA BLA BLA! Gdzie w tym wszystkim miejsce dla bycia CZŁOWIEKIEM z potrzebami? Czy naprawdę każda z Was, wyznawczynie PiSu i KK, chce takie wartości przekazywać swoim córkom? Dlaczego więc, kiedy komentujecie zachowanie swoich kilkuletnich nieokrzesanych dziewczynek wymownym "przynajmniej sobie w życiu poradzi" burzycie się na protestujące nastolatki i inne dorosłe kobiety? Właśnie tak sobie w życiu radzimy!
Kolejna uwaga, która nasuwa się do wszystkich Was, broniących ograniczania praw do wyboru: zastanowiłyście się choć raz, czy aby napewno ten zakaz nie dotyczy Was i Waszych bliskich (córek - przyszłych lub obecnych, przyjaciółek, sióstr...). Ten zakaz uderza w wolność wyboru każdej kobiety, która kiedykolwiek miała (lub będzie miała) SEKS. Do młodych dziewczyn, dojrzałych kobiet, odpowiedzialnych matek, które chcą podjąć decyzję o nie zwalaniu na głowę swoim bliskim żadnej traumy. Chodzi o wybór. Moje podejście jest takie, że chce i korzystam z niego. Czy to czyni ze mnie dziwkę? Jestem matką, w zajebiście satysfakcjonującym związku, w którym zdanie obojga jest tak samo ważne, ogarniam własny biznes - umiem zadbać o siebie. Nie musicie mi wpajać swoich prawd objawionych. To, że podejmuję odpowiedzialne i niełatwe decyzje, wg Ciebie sprawia, że nie mam prawa do stanowienia o sobie? Ja mam szczęście żyć z mądrym mężczyzną. Ty możesz nie mieć. Ja podejmuję swoje decyzje bez przymusu, Ty podejmuj swoje.
Chcesz zrozumieć moje pobudki - umówmy się na kawę czy wino i pogadajmy - bez księdza w głowie. Nie masz na to siły? Zostaw swoje kwasy dla siebie. Nie ogarniasz, nie rozumiesz, nie pomożesz - nie przeszkadzaj. Naprawdę, ani Ty drogi wyznawco PiSu, kościoła katolickiego nie jesteś dla mnie wzorem - nie uzurpuj sobie więc prawa do pouczania mnie w jakiejkolwiek sferze życia. Zajmij się swoim domem, swoim bajzlem, bo Twój jad świadczy o Twojej nieudolności i nieumiejętności przyjęcia zdania drugiej osoby - zacznij od zapytania swojej bliskiej osoby jakie ona ma potrzeby ;)
P.S. do wyznawczyń PiSu - serio, Pawłowicz i Przyłębska to Twoje autorytety, które chcesz postawić jako wzór do naśladowania swoim dzieciom?
0 Komentarze
Masz podobne spostrzeżenia? A może masz zupełnie inne wnioski na ten temat? Będzie mi miło, jeśli odniesiesz się do treści tego posta. Zachęcam do pozostawienia komentarza